Hala Torwar była nieznanym mi obiektem, ale Olka
stwierdziła, że jesteśmy tu tylko na chwilę. Mocno spóźnione siadamy na pustych
miejscach, których na hali nie było prawie w ogóle. Spoglądam na parkiet.
Mogłam wcześniej się domyślić, że skoro Karol gra mecz, to Bartek również.
Opiera ręce o kolana, przechyla głowę, wycierając czoło w ramię. Zagrywka
któregoś z drużyny przeciwnej skierowana jest prosto na niego, ale on
perfekcyjnie przyjmuję. Gra jak z nut. Spoglądam na tablicę. Kiedyś Kurek
próbował tłumaczyć mi zasady siatkówki, lecz marnie to wychodziło. 2:0 dla Polski,
w trzecim secie po 18, przynajmniej tak powiedziała mi Ola.
Euforia kibiców i wesoły krzyk Oli oznajmiający, że wygraliśmy
sprowadził mnie na ziemię. Spojrzałam na parkiet, gdzie w kółku podskakiwali i
cieszyli się wysocy mężczyźni. Olka chwyciła mnie za rękę i pobiegła w dół, w stronę boiska. Zatrzymała się
dopiero przy ochroniarzu, który nie chciał jej puścić dalej. Na marne szły jej
tłumaczenia, że jest partnerką jednego z siatkarzy. Dopiero po chwili Karol
zauważył kłócącą się dziewczynę i podszedł do barierek, wyjaśniając wszystko
ochroniarzowi. Stałam z boku, z odwróconą twarzą. Bałam się spotkania z
Bartkiem, choć za każdym razem chciałam mu odpisać na tego durnego smsa, ale
zawsze brakowało mi odwagi.
Uwierzyłam mu. Kochałam go. A ten miesiąc bez niego był
najgorszym miesiącem w moim życiu. Cholernie brakowało mi jego lśniących oczu,
dziecięcego uśmiechu, gorących pocałunków. Brakowało mi leniwych poranków,
kursowania pomiędzy Łodzią, a Bełchatowem, grania w fifę, przyrządzania
makaronu na przeróżne sposoby, wychodzenia na spacer z Ryśkiem, szalonych nocy,
masowania jego dłońmi mojego brzucha, gdy ten mnie bolał. Brakowało mi jego
bliskości, ciepła. Brakowało mi Bartka, tak bardzo mi było źle bez niego.
Ola stojąc z Karolem ponowienie pociąga mnie za rękę i
szybko prowadzi na sam środek boiska.
-Wiesz co masz robić. – mówi cicho zostawiając mnie dwa
metry przed Kurkiem, który zgięty w pół leży na parkiecie, nie mogąc mnie
dostrzec. Cicho kucam obok niego i wpatruję się w umięśnione plecy. Rozmawia z
kolegami, oni widzą mnie, ale nic nie mówią, nie odzywają się. Pochylam się i
tuż nad jego uchem mówię:
-Przepraszam.
Prostuję się i siada zdezorientowany. Patrzy się na mnie jak
zahipnotyzowany.
-Przepraszam Bartek. Przepraszam, że nie chciałam ci
uwierzyć.
Uśmiecha się delikatnie, gładzi mój policzek, przysuwa się
do mnie.
-Nawet nie wiesz jak tęskniłem. Kocham cię Ada, tak mocno
jak nikt inny na świecie. – podrywa się do góry, chwytając mnie w ramiona i
namiętnie całując. Zarzucam ręce na jego spoconą szyję, staję na jego butach,
aby być nieco wyższą. Po hali rozbrzmiewają się oklaski i piski.
Po chwili odrywa się ode mnie i ściąga z siebie
biało-czerwoną koszulkę z szóstką i dużym napisem KUREK na plecach, zostając w
samym podkoszulku termoaktywnym. Zakłada ją na mnie, tak że zakrywa nawet
spodenki, wygląda jak sukienka.
-Bartuś, co ty robisz? – pytam rozbawiona.
-Nic, tylko po prostu cię kocham. I chcę cię widzieć w
takiej koszulce na każdym meczu. I masz najfajniejsze nogi na świecie. I jesteś
tylko moja. - ponowie wpija się moje usta i ponowie po hali przebiega fala
oklasków.
Ty, ty mnie dobrze znasz, wszystko o mnie wiesz.
Wiem, wybaczysz mi, że wszystko przeze mnie.
Wiem, wybaczysz mi, że wszystko przeze mnie.
*
KONIEC
*
Ckliwy happyend, nie stać mnie na wymyślenie czegoś lepszego, przepraszam.
Dziękuję za prawie 30 000 wyświetleń i ponad 250 komentarzy, gdyby nie wy, mnie również by tu nie było.
Szaloną historię Ady i Bartka już kończymy, tak samo i Jaśkę.
Tak więc, do zobaczenia! ♥
Wasza Wiki.